sobota, 30 marca 2013

Od Aurorki

Wiem,że obiecałam częstsze notki. Pomysły są..
Ale czas?Właśnie to czas jest moim wrogiem bo ciągle mi go brak żeby spisać i opublikować te pomysły.
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział ale postaram się go dodać do 15 kwietnia.
Przepraszam najmocniej wszystkich moich czytelników za tą prawie miesięczną przerwę między notkami.
Mam nadzieje że mimo tego będziecie tu zaglądać i czytać.
Dziękuje za uwagę.
Jeśli ktoś to przeczytał niech zostawi komentarz,żebym wiedziała że mnie nie zostawiliście.
Przesyłam pozdrowienia i życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych.
Lily Luna  Potter

środa, 20 marca 2013

Rozdział 2

Zasnęłam już po chwili..
Wieczór,niebo upstrzone jasnymi gwiazdami otaczającymi księżyc w pełni. 
Rudowłosa dziewczyna  szła obok blondyna. Ich ręce były tak blisko siebie a jednak nie dotykały się.
Nie wiedziałam kto to.. 
Lecz gdy nagle odwrócili się w moją stronę zobaczyłam siebie samą stojącą niebezpiecznie blisko Scorpiusa Malfoy'a. On przytulił mnie lekko się uśmiechając. Ja odwzajemniłam ten gest bez wahania niemalże z ulgą zatapiając się w jego objęciach..
Nasze usta dzieliły milimetry..
Gdy nagle..
-Lily wstawaj za pół godziny śniadanie!-usłyszałam krzyk mojej kuzynki Rose.Niechętnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po dormitorium. Moje współlokatorki też dopiero wstawały najpewniej obudzone przez Rose. Westchnęłam cicho a na moje usta wpłynął uśmiech kiedy przypomniało mi się o czym śniłam.
Podniosłam się i niemrawo poczłapałam do kufra po mundurek. Weszłam do łazienki i wzięłam przyjemnie letni prysznic,który pozbawił mnie resztek senności. Gdy już się umyłam ubrałam mundurek i zabrałam się za rozczesywanie włosów. Rose wraz z resztą dziewczyn paplały wesoło przygotowując ubrania. Gotowa na śniadanie wyszłam z łazienki,którą natychmiast zajęła Emily. Rose stała przy moim łóżku opierając się o jeden  z słupków podtrzymujących szkarłatny baldachim.
-Mamy do pogadania Potter.- powiedziała cicho patrząc na mnie tak jak babcia Molly na moich braci kiedy coś zrobili. Uśmiechnęłam się promiennie chcąc zbić ją z tropu i udało mi się.Zobaczyłam to w jej oczach.
-O co chodzi Rose?-zapytałam swobodnym tonem nadal lekko się uśmiechając.
-Wiesz doskonale o co.-syknęła moja kuzynka szeptem gdyż w dormitorium nadal pozostawała Jena.
Poczułam jak ogarnia mnie irytacja.Dlaczego mam jej się tłumaczyć!?.
-Nie twoja sprawa Rose.-warknęłam i minąwszy ją wyszłam z dormitorium. W pośpiechu przeszłam  pokój wspólny wypełniający się uczniami kiedy znalazłam się na pustym korytarzu odetchnęłam głęboko próbując uspokoić swoją złość na Rose. Ruszyłam szybkim krokiem do Wielkiej Sali. Przy stole mojego domu siedziało tylko kilka osób. Mój wzrok mimowolnie powędrował w kierunku stołu Slytherinu on już tam był wraz ze swoim przyjacielem którego imienia nie pamiętałam.Chyba wyczuł moje spojrzenie bo odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy z delikatnym uśmiechem,który natychmiast odwzajemniłam. Po kilku sekundach speszona odwróciłam wzrok,który wbiłam w nóżkę pucharu stojącego obok mnie.Zaczęłam jeść świadoma tego,że zaraz przyjdzie Rose a nie chciałam się z nią posprzeczać jeszcze bardziej.Wychodziłam z sali akurat gdy ona wchodziła. Obrzuciła mnie chłodnym spojrzeniem i poszła dalej. Skierowałam się do gabinetu Amelii Adwars będącej opiekunką mojego domu. Objęła to stanowisko gdyż Minerwa McGonagall z powodu wieku nie mogła obejmować dalej tego stanowiska. Transmutację także przejęła po niej. Stanowisko dyrektorki przypadło natomiast Juliuszowi Knotowi,który był bratankiem dawnego ministra magii.
Byłam już w połowie schodów kiedy usłyszałam,że ktoś mnie woła. Gdy się odwróciłam prawie wpadłam na Scorpiusa Malfoy'a.
-Hej.- powiedział z ciepłym uśmiechem.
-Hej.- odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
-Gdzie idziesz?- zapytał lustrując mnie wzrokiem.
-Do Adwars. Chciałam zgłosić dodatkowy przedmiot.-powiedziałam szybko.
-I co wybrałaś??-w szarych oczach ślizgona zobaczyłam szczere zainteresowanie.
-Starożytne Runy. A ty??-w duchu liczyłam na to że będziemy mieć jeden więcej przedmiot razem.
-Ja też.-powiedział a z jego ust nie schodził czarujący uśmiech.-Do zobaczenia w Pokoju Życzeń.-szepnął mi prosto do ucha a ja poczułam jak przechodzi mnie dreszcz.
-Do zobaczenia.-powiedziałam z uśmiechem. Po kilkunastu minutach byłam już w dormitorium pakując się na pierwszą lekcję tego dnia.
Jednak czułam,że nie będzie mi łatwo się skupić na zajęciach gdyż w moich myślach rozgościł się pewien ślizgon...


Krótko.Notki będą krótsze ale częstsze. Mam nadzieję,że wam się spodoba.
Pozdrawiam :)
Następna będzie najprawdopodobniej w piątek,
Komentujcie i oceniajcie.




sobota, 2 marca 2013

Rozdział 1

Hej:) No kolejny rozdział.. Mam nadzieję że się spodoba. Ja jestem z niego dość zadowolona.
Następna notka będzie prawdopodobnie w środę szybciej chyba nie dam rady ale postaram się zrobić co w mojej mocy. No cóż krótko ale..
Miłego czytania:)


Otworzyłam oczy i odrzuciłam kołdrę na bok. Uśmiechnęłam się szeroko na myśl o tym,że za kilka godzin będę już w Expresie Londyn-Hogwart. Nadal się uśmiechając podniosłam rolety pozwalając by ciepłe promienie słońca wdarły się do mojego pokoju zalewając go światłem. Nastawiłam uszu sprawdzając czy moja rodzinka już wstała. Usłyszałam przytłumione odgłosy krzątaniny. Pewnie mama wstała.-pomyślałam i zeszłam piętro niżej do niestety wspólnej łazienki. Weszłam pod letni prysznic rozkoszując się tym że przez te kilka minut nie muszę się z nikim dzielić łazienką. Gdy już się umyłam i wytarłam ręcznikiem narzuciłam na siebie luźny top i ulubione ciemne wytarte jeansy. Swoje długie rude włosy związałam w nieporządny kok.Wyszłam z łazienki i wyraźnie słyszałam skwierczenie jajecznicy i bekonu na patelni. Skierowałam się do kuchni gdzie zastałam tylko mamę krzątającą się przy śniadaniu. Moja mama mimo upływu lat była piękna. Nawet teraz gdy miała na sobie stare spodnie dresowe na które narzuciła luźną starą bluzę taty.
-Hej mamuś.-powiedziałam podchodząc do niej i całując ją w policzek.
-Hej Lily co tak wcześnie wstałaś?-zapytała przewracając bekon na drugą stronę.
-Tak jakoś nie mogłam spać..-powiedziałam lekkim tonem wzruszając ramionami.
-Nie przejmuj się ja też tak zawsze miałam. W dzień wyjazdu do Hogwartu zrywałam się z łóżka skoro świt.-odpowiedziała ze śmiechem. Ja wyciągnęłam z szafki pięć talerzy i poszłam je rozłożyć na stole w jadalni który dziś nie był już tak spektakularnych rozmiarów. W tym momencie był to zwykły, pospolity,pięcioosobowy,okrągły,dębowy stół z krzesłami w komplecie. Szybko rozłożyłam talerze i poszłam po szklanki oraz dzbanek mojego ulubionego soku dyniowego. Gdy już byłam przy stole potknęłam się rozlewając na siebie zawartość dzbanka. Szklanki z donośnym brzdęknięciem roztrzaskały się o podłogę.
-Na gacie Merlina!-cicho krzyknęłam. W tym momencie do jadalni wkroczyła mama. Potoczyła wzrokiem po pomieszczeniu oceniając szkody.
-Co się stało Lily?-zapytała spokojnie jakby nigdy nic. Ja spuściłam wzrok na podłogę poszukując sprawcy mojego potknięcia zobaczyłam przed swoimi stopami zdalnie sterowaną myszkę. Była to po części mugolska pospolita zabawka jednak ta miała na grzbiecie duże W więc mogła pochodzić tylko z jednego miejsca.. A mianowicie z Magicznych Dowcipów Weasley'ów. Mama także spojrzała na podłogę a z naszych ust wydobyły się tylko trzy słowa:
-Albus i James.-jednak wypowiedziałyśmy to zupełnie innymi tonami mama bardziej z rozbawieniem niż przyganą a ja z czystą chęcią mordu. Pani Potter szybko uporała się z tym bałaganem za pomocą zaklęcia Reparo. Westchnęłam patrząc na swój ulubiony top i jeansy będące w opłakanym stanie.
Na to też pomogło jedno z niezawodnych zaklęć mojej rodzicielki. Chwilę po tym zamieszaniu do jadalni zeszli mój tata wraz z braćmi.
-Ginny co to był za hałas?-zapytał ojciec tłumiąc ręką ziewnięcie. James i Albus mieli poważne miny jednak wiedziałam że z trudem powstrzymują śmiech. Byli bardzo podobni do mojego taty. Ich czarne czupryny były w niemal identycznym nieładzie.
-Zapytaj naszych synów.-odpowiedziała tylko i pocałowała tatę w policzek. Czarnowłosy mężczyzna zwrócił wzrok na swoich synów stojących przed nim.
-Tato to nie my!-krzyknęli jednocześnie z minami niewiniątek.
-Lily może ty mi powiedz co tu się stało.-powiedział auror wiedząc,że z tamtej dwójki nic nie wyciągnie.
-KTOŚ a raczej DWA ktosie puściły mi pod nogami tę mechaniczną mysz kiedy niosłam dzbanek z sokiem dyniowym i szklanki. Potknęłam się i wylałam na siebie cały sok..-powiedziałam podając tacie do ręki narzędzie zbrodni. Harry ponownie skupił się na swoich synach.
-Czy to prawda?-zapytał poważnym tonem robiąc surową minę.
-Ale tato myśmy chcieli Lily tylko przestraszyć. Nie wiedzieliśmy że niesie sok słowo!-bronił się Albus a James pokiwał gorliwie głową. Tato znowu zwrócił się do mnie.
-Przyjmujesz to wytłumaczenie?-zapytał tak żebym tylko ja to usłyszała nieznacznie pokiwałam głową.
-No cóż chłopcy będziecie musieli przeprosić waszą siostrę.-powiedział tata na powrót przybierając surową minę.
-Przepraszamy siostrzyczko.-powiedzieli jednocześnie a ja ich przytuliłam.
-Wybaczę wam ale żeby mi się to nie powtórzyło.-powiedziałam.
-No skoro sprawa wyjaśniona to siadamy do śniadania zaraz dziewiąta i musimy się powoli zbierać.-oznajmiła mama nakładając przy pomocy różdżki kopiastą porcję jajecznicy i bekonu na każdy z pięciu talerzy. Usiedliśmy do śniadania. I zaczęliśmy pałaszować z entuzjazmem.
-No Lily za dwanaście dni masz urodziny.-powiedział tata uśmiechając się do mnie.
-Co byś chciała dostać?-zapytała mama również się uśmiechając. Zamyśliłam się. Nie miałam pojęcia co mogłabym dostać jednak po chwili w mojej głowie pojawił się obraz mnie samej lecącej na miotle w czasie meczu Quiditch'a.
Chciałabym dostać się do składu drużyny,której James był kapitanem grał na pozycji szukającego a Al był obrońcą..
-Chciałabym dostać miotłę.-powiedziałam patrząc na tatę.
Al i James byli w szoku. Ten ostatni tak mocno, że aż zakrztusił się jajecznicą i załzawionymi oczami spojrzał na mnie jakbym oświadczyła że pragnę zostać hipogryfem.
Tata z mamą promienieli.
-No widzę,że drużyna Gryffindoru będzie miała bardzo dobrego zawodnika.-powiedziała mama.
-Ale mamo ona nawet nie latała na miotle!-zaprotestował James.
-Jesteś tego pewny James?-zapytał tata.
-No.. Nie.-odpowiedział najstarszy z młodych Potterów.
-Więc mam nadzieję,że Lily znajdzie się w składzie twojej drużyny.-powiedział tata zerkając na zegarek.
-No już wpół do dziesiątej dzieci czas się zbierać.-oznajmił. Razem z braćmi pobiegłam po kufry i sowy. Po chwili byliśmy już na dole przed domem czekał na nas samochód z tatą za kierownicą.
James i Al zapakowali nasze kufry i klatki do bagażnika po czym zajęli miejsca obok mnie na tylnym siedzeniu.
Wyjechaliśmy na ulice a ja po raz ostatni zerknęłam na swój dom. Po chwili zniknął mi z oczu. Chłopcy rozmawiali z zapałem o tym jakie zmiany będzie trzeba wprowadzić w drużynie by znalazło się dla mnie miejsce. Ja przez chwilę ich słuchałam potem jednak zagłębiłam się w rozmyślaniach.
-Lily a ty na jakiej pozycji chciałabyś grać??-zapytał Al wyrywając mnie z zamyślenia.
-Co?-zapytałam patrząc na niego nieco zdekoncentrowana.
-Na jakiej pozycji chciałabyś grać?-powtórzył Al.
-Hm.. Myślę,że ścigającego.-odparłam i zobaczyłam jak mama unosi kciuk do góry.
Al i James wrócili do rozmowy. Ja ich nie słuchałam rozmyślając o pewnym blondynie z domu węża.
Do końca podróży na dworzec nie odzywałam się.
Kiedy wysiedliśmy z samochodu ruszyłam po wózek na którym z pomocą taty ulokowałam swój kufer i klatkę z sową Nimfą. Ruszyliśmy razem w stronę przejścia na nasz peron.
Mama chwyciła się mojego wózka i razem wbiegłyśmy na peron. Czerwona lokomotywa już stała na torach. Wokół widziałam wiele znajomych twarzy. Machało mi wiele starych jak i nowych twarzy. Odmachiwałam z uśmiechem. Zaczęłam szukać wzrokiem swoich przyjaciół. Dostrzegłam swoją matkę chrzestną wraz z mężem. Rose pewnie jest już w pociągu. Jakiś zbłąkany promień słońca padł na charakterystyczną blond czuprynę a dla mnie świat się zatrzymał. On musiał mnie dostrzec po pomachał przyjaźnie i pokazał na pociąg.Z werwą przedzierałam się do przedziału wskazanego przez ślizgona. Nawet nie słyszałam wołania braci i matki liczył się tylko on. Gdy tam dotarłam westchnęłam i zaczęłam podnosić kufer.
-Poczekaj Lily.-usłyszałam ten miękki głos,który tak kocham. Pomógł mi z kufrem i sową a gdy już przenieśliśmy moje bagaże do przedziału Scorpius wyraźnie się spiął. Usiedliśmy naprzeciwko siebie.
-Dziękuje,że przyszłaś Lily.Wiem,że prawie się nie znamy jesteśmy z dwóch przeciwnych domów.-mówił szybko.Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się lekko.-Ja zwróciłem na ciebie uwagę już pierwszego dnia dwa lata temu przed ceremonią przydziału. Twoje kuzynostwo..-tu wąskie wargi młodego Malfoy'a wykrzywił nieznaczny grymas. Więc jednak uprzedzenie do Weasley'ów było dziedziczne.-pomyślałam z rozbawieniem a on kontynuował:-..zachowywało się jakby było nie wiadomo kim.Jedynie Rose zachowała się tak jakby to co było pomiędzy naszymi rodzicami nie przeszkadzało w tym żebyśmy się zaprzyjaźnili.-otworzyłam szerzej oczy kiedy uświadomiłam sobie,że to właśnie o nim opowiadała mi Rose przez ostatnie lata.-Ty też nie zadzierałaś nosa chociaż to twój ojciec zakończył to wszystko. Pamiętasz jak wtedy w tłumie po uczcie powitalnej skrzyżowały się nasze spojrzenia? Wtedy zrozumiałem, że moglibyśmy być przyjaciółmi..-słowa chłopaka zostały zagłuszone przez wspomnienie:
Przepychałam się w tłumie uczniów do wyjścia kiedy poczułam,że ktoś mi się przypatruje. Spojrzałam w jego szare oczy a po moich plecach przeszedł dreszcz już wtedy wiedziałam,że zakochałam się po uszy.
-Scorpiusie.. Ja też nie sądzę,żeby były jakieś przeciwwskazania żebyśmy się przyjaźnili. To co było pomiędzy naszymi rodzicami to przeszłość. My jesteśmy teraźniejszością i przyszłością..-powiedziałam cicho a chłopak się rozpromienił.Niechętnie wstałam z miejsca by pójść pożegnać swoich bliskich.On także wstał i przepuścił mnie w drzwiach kiedy go mijałam delikatnie ścisnął moją dłoń. Poczułam jak serce mi zaczęło mocniej bić uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy w których widziałam radość.
Wyszłam na peron i natychmiast podbiegł do mnie James.
-Lily gdzie byłaś?-zapytał prowadząc mnie w kierunku rudych czupryn członków mojej rodziny.
-Byłam zająć sobie miejsce w pociągu.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Rose mówiła że nie mogła cię nigdzie znaleźć.-powiedział starszy brat przypatrując mi się bacznie.
-Koniec przesłuchania?-zapytałam uśmiechając się szeroko.A on pokiwał głową.Przywitałam się z rodziną by zaraz znowu ich pożegnać na kilka miesięcy.Moje kuzynostwo było zajęte żegnaniem się z rodzicami jednak Rose rzuciła mi znaczące spojrzenie mówiące: "Mamy do pogadania Potter i raczej szybko mnie nie spławisz." Z uśmiechem podeszłam do mamy i taty dałam się ucałować na pożegnanie.W tym samym momencie rozległ się dzwonek.Pośpiesznie ruszyliśmy w kierunku pociągu a ja zniknęłam w tłumie. Doszłam do przedziału mojego i Scorpiusa. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi.Chłopak był już w środku.
-Cieszysz się,że wracasz do Hogwartu?-zapytał przyglądając mi się bacznie.
-Tak. Traktuję Hogwart jak swój drugi dom.Ale chyba każdy tak ma. Ta szkoła to wspaniałe miejsce-odparłam zgodnie z prawdą. Pociąg ruszył i po chwili dworzec zniknął nam z oczu.
-Masz rację.-zgodził się ślizgon a ja pomyślałam,że nie wszyscy z domu węża są źli.
-Jaki jest twój ulubiony kolor?-zapytałam patrząc na niego.
-Zielony.A twój?-odpowiedział chłopak a w tym samym momencie pomyślał:"Jak twoje oczy Lily"
-Niebieski-powiedziałam i poczułam jak na moich policzkach pojawia się rumieniec.
-Twój ulubiony przedmiot?-zapytał.
-Eliksiry.-odpowiedziałam a na moich ustach pojawił się cień uśmiechu.
-Mój też.-przyznał Malfoy z uroczym uśmiechem.
-Jaki dodatkowy przedmiot wybrałeś?-zapytałam.
-Jeszcze nie podjąłem decyzji. A ty?-uśmiech Scorpiusa pogłębił się.
-Ja też jeszcze nic nie wybrałam ale zastanawiałam się nad starożytnymi runami.-powiedziałam.
-Runy są ciekawe.. Mam ze sobą parę książek im poświęconych. Jak byś miała ochotę to mógłbym ci je pożyczyć-chłopak wydawał się być zupełnym przeciwieństwem swoich rodziców.
-Było by miło.-odpowiedziałam. W tym samym momencie drzwi od przedziału otworzyły się i stanął w nich Albus,który mówiąc łagodnie był w szoku kiedy zobaczył mnie ze ślizgonem jednak miał na tyle przyzwoite maniery że opanował emocje i przywitał się ze Scorpiusem. 
-Lily mogę cię prosić na chwilkę?-zapytał mnie.
-Tak jasne,przepraszam cię na chwilę Scorpius.-powiedziałam cicho i wyszłam za starszym bratem z przedziału.Gdy znaleźliśmy się na korytarzu Albus zapytał mnie wprost czy coś mnie i Malfoy'a.
Odparłam że nie.Al nie wydawał się przekonany ale nie skomentował tego.
-Uważaj.-poradził mi brat i oddalił się do innego przedziału.Ja wróciłam do chłopaka.
-Grasz w quiditch'a prawda?-zapytałam, patrząc na syna byłego śmierciożercy.
-Tak na pozycji szukającego.-odparł nieco zaskoczony moim pytaniem.
-Ja będę się ubiegać o miejsce w drużynie Gryffindoru na stanowisku ścigającego.-powiedziałam cicho.
-No to Slytherin może poczuć się zagrożony.-powiedział Scorpius ciepło.-Masz ochotę zagrać w szachy?-zapytał z uśmiechem a ja się zgodziłam. Ślizgon wyciągnął z kufra szklany zestaw szachów.Gra była trudna i wyczerpująca jednak świetnie się bawiliśmy.Gdy przyszła czarownica ze słodyczami kupiłam trochę Czekoladowych żab i Fasolki Wszystkich Smaków. Zabawialiśmy się próbując różnych smaków.
Gdy była pora na założenie mundurków Scorpius poszedł do łazienki.
A ja szybko założyłam szkolną szatę i zaczekałam na powrót chłopaka.
Zjedliśmy resztę słodyczy i wspólnie wypatrywaliśmy Hogwartu który po chwili wyłonił się za wzgórz.
-Lily możemy się spotkać jutro w Pokoju Życzeń?-zapytał chłopak.
-Z przyjemnością, o której?-zapytałam z uśmiechem
-18.15 może być?-zaproponował Malfoy. Kiwnęłam głową. Wjechaliśmy na stację.
Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do dwóch różnych powozów ja do powozu gdzie było moje kuzynostwo on usiadł z innymi ślizgonami. Pomachał mi na pożegnanie.Wozy ruszyły.
-Lily była w przedziale z Malfoy'em.-wypaliła Victorie.
-No i co z tego Vicky?-zapytał Teddy z szelmowskim uśmiechem.-Czyżbyś była zazdrosna?-zakpił.
Reszta podróży do zamku upłynęła w przyjemnej atmosferze a ja myślałam tylko o tym żeby spróbować tych wszystkich pyszności naszykowanych przez skrzaty. McGonagall zaprowadziła nas do stołu.
Tegorocznej Ceremonii Przydziału nie poświęciłam zbytniej uwagi podobnie potraktowałam przemówienie dyrektorki.Moje myśli błądziły wokół pewnego przystojnego ślizgona.
Zjadłam kolację i myślałam tylko o tym kiedy znajdę się w dormitorium.
Kiedy uczta dobiegła końca od razu ruszyłam do wieży. Podałam hasło i ruszyłam do dormitorium.
Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka.
Pomyślałam:My jesteśmy teraźniejszością i przyszłością .My tworzymy swoją własną historię.






Wstęp


Witam Was bardzo serdecznie na blogu o młodym pokoleniu Hogwartu. Opisywane tu wydarzenia będą się działy z perspektywy Lily Luny Potter, która jest na trzecim roku magicznej edukacji.
Ponieważ bardzo niewiele wiadomo na temat młodego pokolenia czarodziei pozwalam sobie swobodę przy opisywaniu postaci młodego pokolenia. Niektóre stworzę sama ze związków, które moim zdaniem powinny zaowocować dziećmi.
Taki krótki wstęp powinien wystarczyć.. A więc zapraszam do czytania i komentowania..




Dziś ostatni dzień letnich wakacji. Czy jest mi smutno z tego powodu?? Z jednej strony tak a z drugiej nie. Smutno mi dlatego,że muszę zostawić rodzinę na prawie całe 10 miesięcy z wyłączeniem świąt. Pociesza mnie myśl, że zawsze mogę wysłać sowę do domu. Cieszę się dlatego,że rozpoczynam już trzeci rok nauki. Gdy wracam do Hogwartu czuję się jakbym wracała do drugiego domu. Stęskniłam się za swoimi przyjaciółmi po dwóch miesiącach rozłąki. A tak poza tym uwielbiam się uczyć. Tej miłości do nauki z całą pewnością nie odziedziczyłam po ojcu. Tą cechę zawdzięczam swojej matce chrzestnej Hermionie Granger-Weasley. Siadam na parapecie swojego malutkiego pokoiku na poddaszu i obserwuje jak słońce chowa się za wzgórzami Doliny Godryka. Z moich ust wydobywa się ciche westchnienie. Jednak każdy medal ma dwie strony. Uwielbiam Hogwart ale uczniowie traktują mnie i moje rodzeństwo jak byśmy nie wiadomo kim byli. Ja bym chciała być lubiana za wnętrze a nie za nazwisko. Jedynymi osobami w Hogwarcie, które traktują nas normalnie są nauczyciele i przyjaciele. Z dworu dobiegają do mnie odgłosy podwórkowego Quiditch'a. Chłopcy pewnie trenują na nadchodzące mecze.
Powoli podchodzę do kufra zaglądam jeszcze raz by upewnić się że wszystko mam. No tak jak bym mogła o niej zapomnieć! Peleryna-niewidka mojego taty leżała przez całe dwa miesiące na półce w mojej szafie. Co prawda James jako najstarszy z nas powinien ją dostać jednak mój tata dał mi ją wraz z mapą Huncwotów na moje dwunaste urodziny. Oczywiście prezenty zostały obarczone obietnicą dzielenia się nimi z braćmi. Schowałam pelerynę do kufra i zerknęłam na budzik stojący na komodzie. Dochodziła już 20.30. W tym samym momencie usłyszałam jak mama woła mnie i moich braci na kolację. Zeszłam do dosyć sporej jadalni z długim drewnianym stołem, który w tym momencie powoli zapełniał się potrawami. Poszłam do kuchni żeby pomóc mamie w wykładaniu potraw.
-Mamo kto będzie dzisiaj na kolacji?-zapytałam mamę biorąc od niej pokaźny stos talerzy.
-Przyjdą dziadkowie,Ron,Hermiona,George, Angelina, Bill, Fleur,Tedy,no i twoje kuzynostwo.-wyjaśniła a ja zabrałam się za rozkładanie talerzy wraz z braćmi. Tata jeszcze nie wrócił do domu. Podobno ma jakieś bardzo ważne zebranie aurorów na, którym musiał być.
-Lily co taka ponura jesteś?-zapytał James patrząc na mnie z troską
-Nie jestem ponura tylko zamyślona.-odpowiedziałam szybko
-A o kim myślisz?-zapytał Albus patrząc na Jamesa znacząco na co obaj wybuchnęli śmiechem a ja poczułam jak na moich policzkach rozlewa się rumieniec.
-Nie wasza sprawa.-powiedziałam tonem ucinającym dyskusję.
-No Al. patrz nasza siostrzyczka się zakochała.-powiedział James.
-Dajcie spokój.-poprosiłam idąc do kuchni. W tym momencie usłyszałam charakterystyczny trzask towarzyszący aportacji. James poszedł otworzyć drzwi.
-A co tak smakowicie pachnie?-zapytał mój tata wchodząc do jadalni. Pocałował mnie i Ala w czubek głowy. Na jego twarzy widać było zmęczenie kiedy poszedł przywitać się z mamą. Chwilę później tata poszedł pod prysznic. Gdy wszystko było już gotowe zaczęli pojawiać się goście.
Pierwsi pojawili się babcia oraz dziadek. Po przywitaniu się zajęliśmy miejsca przy stole oczekując pozostałych członków rodziny.
-No Lily już trzeci rok Hogwartu. Będziesz mogła sobie wybrać jakieś zajęcia dodatkowe. Co to będzie??-zapytał dziadek patrząc na mnie z uśmiechem.
-Jeszcze nie wiem.-odpowiedziałam patrząc na niego.
-Bylebyś nie brała na siebie za dużo tak jak ja kiedy byłam w twoim wieku.-usłyszałam głos przy uchu odwróciłam się i zobaczyłam pogodnie uśmiechającą się do mnie moją matkę chrzestną.
-Na pewno jej na to nie pozwolimy.-powiedział wujek Ron a ja wyściskałam ich na przywitanie.
Potem pojawili się George i Angelina, zaraz po nich Teddy,Victorie wraz z Bilem i Fleur. Dom państwa Potter wypełnił się gwarem ożywionych rozmów.
~~~****~~~
Gdy pożegnaliśmy ostatnich gości było już dobrze po północy. Stłumiłam ziewnięcie. A moja mama widząc to powiedziała cicho:
-Najwyższa pora spać Lily musisz być wypoczęta.-a tata gorliwie pokiwał głową. Moi bracia spali już sobie smacznie od co najmniej godziny. Pożegnałam się z rodzicami i poszłam do siebie.
Po szybkim prysznicu od razu zatonęłam w miękkiej pościeli i objęciach Morfeusza.


No i jest pierwsza notka:)
Mam nadzieję że się podoba:)