sobota, 2 marca 2013

Wstęp


Witam Was bardzo serdecznie na blogu o młodym pokoleniu Hogwartu. Opisywane tu wydarzenia będą się działy z perspektywy Lily Luny Potter, która jest na trzecim roku magicznej edukacji.
Ponieważ bardzo niewiele wiadomo na temat młodego pokolenia czarodziei pozwalam sobie swobodę przy opisywaniu postaci młodego pokolenia. Niektóre stworzę sama ze związków, które moim zdaniem powinny zaowocować dziećmi.
Taki krótki wstęp powinien wystarczyć.. A więc zapraszam do czytania i komentowania..




Dziś ostatni dzień letnich wakacji. Czy jest mi smutno z tego powodu?? Z jednej strony tak a z drugiej nie. Smutno mi dlatego,że muszę zostawić rodzinę na prawie całe 10 miesięcy z wyłączeniem świąt. Pociesza mnie myśl, że zawsze mogę wysłać sowę do domu. Cieszę się dlatego,że rozpoczynam już trzeci rok nauki. Gdy wracam do Hogwartu czuję się jakbym wracała do drugiego domu. Stęskniłam się za swoimi przyjaciółmi po dwóch miesiącach rozłąki. A tak poza tym uwielbiam się uczyć. Tej miłości do nauki z całą pewnością nie odziedziczyłam po ojcu. Tą cechę zawdzięczam swojej matce chrzestnej Hermionie Granger-Weasley. Siadam na parapecie swojego malutkiego pokoiku na poddaszu i obserwuje jak słońce chowa się za wzgórzami Doliny Godryka. Z moich ust wydobywa się ciche westchnienie. Jednak każdy medal ma dwie strony. Uwielbiam Hogwart ale uczniowie traktują mnie i moje rodzeństwo jak byśmy nie wiadomo kim byli. Ja bym chciała być lubiana za wnętrze a nie za nazwisko. Jedynymi osobami w Hogwarcie, które traktują nas normalnie są nauczyciele i przyjaciele. Z dworu dobiegają do mnie odgłosy podwórkowego Quiditch'a. Chłopcy pewnie trenują na nadchodzące mecze.
Powoli podchodzę do kufra zaglądam jeszcze raz by upewnić się że wszystko mam. No tak jak bym mogła o niej zapomnieć! Peleryna-niewidka mojego taty leżała przez całe dwa miesiące na półce w mojej szafie. Co prawda James jako najstarszy z nas powinien ją dostać jednak mój tata dał mi ją wraz z mapą Huncwotów na moje dwunaste urodziny. Oczywiście prezenty zostały obarczone obietnicą dzielenia się nimi z braćmi. Schowałam pelerynę do kufra i zerknęłam na budzik stojący na komodzie. Dochodziła już 20.30. W tym samym momencie usłyszałam jak mama woła mnie i moich braci na kolację. Zeszłam do dosyć sporej jadalni z długim drewnianym stołem, który w tym momencie powoli zapełniał się potrawami. Poszłam do kuchni żeby pomóc mamie w wykładaniu potraw.
-Mamo kto będzie dzisiaj na kolacji?-zapytałam mamę biorąc od niej pokaźny stos talerzy.
-Przyjdą dziadkowie,Ron,Hermiona,George, Angelina, Bill, Fleur,Tedy,no i twoje kuzynostwo.-wyjaśniła a ja zabrałam się za rozkładanie talerzy wraz z braćmi. Tata jeszcze nie wrócił do domu. Podobno ma jakieś bardzo ważne zebranie aurorów na, którym musiał być.
-Lily co taka ponura jesteś?-zapytał James patrząc na mnie z troską
-Nie jestem ponura tylko zamyślona.-odpowiedziałam szybko
-A o kim myślisz?-zapytał Albus patrząc na Jamesa znacząco na co obaj wybuchnęli śmiechem a ja poczułam jak na moich policzkach rozlewa się rumieniec.
-Nie wasza sprawa.-powiedziałam tonem ucinającym dyskusję.
-No Al. patrz nasza siostrzyczka się zakochała.-powiedział James.
-Dajcie spokój.-poprosiłam idąc do kuchni. W tym momencie usłyszałam charakterystyczny trzask towarzyszący aportacji. James poszedł otworzyć drzwi.
-A co tak smakowicie pachnie?-zapytał mój tata wchodząc do jadalni. Pocałował mnie i Ala w czubek głowy. Na jego twarzy widać było zmęczenie kiedy poszedł przywitać się z mamą. Chwilę później tata poszedł pod prysznic. Gdy wszystko było już gotowe zaczęli pojawiać się goście.
Pierwsi pojawili się babcia oraz dziadek. Po przywitaniu się zajęliśmy miejsca przy stole oczekując pozostałych członków rodziny.
-No Lily już trzeci rok Hogwartu. Będziesz mogła sobie wybrać jakieś zajęcia dodatkowe. Co to będzie??-zapytał dziadek patrząc na mnie z uśmiechem.
-Jeszcze nie wiem.-odpowiedziałam patrząc na niego.
-Bylebyś nie brała na siebie za dużo tak jak ja kiedy byłam w twoim wieku.-usłyszałam głos przy uchu odwróciłam się i zobaczyłam pogodnie uśmiechającą się do mnie moją matkę chrzestną.
-Na pewno jej na to nie pozwolimy.-powiedział wujek Ron a ja wyściskałam ich na przywitanie.
Potem pojawili się George i Angelina, zaraz po nich Teddy,Victorie wraz z Bilem i Fleur. Dom państwa Potter wypełnił się gwarem ożywionych rozmów.
~~~****~~~
Gdy pożegnaliśmy ostatnich gości było już dobrze po północy. Stłumiłam ziewnięcie. A moja mama widząc to powiedziała cicho:
-Najwyższa pora spać Lily musisz być wypoczęta.-a tata gorliwie pokiwał głową. Moi bracia spali już sobie smacznie od co najmniej godziny. Pożegnałam się z rodzicami i poszłam do siebie.
Po szybkim prysznicu od razu zatonęłam w miękkiej pościeli i objęciach Morfeusza.


No i jest pierwsza notka:)
Mam nadzieję że się podoba:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz